Dzień powszedni, wszystko do zrobienia na wczoraj, czasu po prostu za mało. Mam jednak chwilę na mega szybkie zakupy. Wpadam, więc jak po ogień do dyskontu z owadem w nazwie. Nie biorę koszyka, kilka potrzebnych artykułów chwytam w macki. Kieruję się w stronę kasy, moim oczom ukazuje się kolejka, długa na kilka metrów. Pracownice uwijają się jak w ukropie, babeczka na kasie pracuje w przyśpieszonym tempie, po sklepie od regałów do pudeł miotają się pracownice, którym pot po przysłowiowych czterech literach leci. No cóż. Chwila dla mnie, luz, spokój i w ogóle mnie to nie rusza. Przynajmniej mam przymusową pauzę.
- Fajnie, nadrobię mailowe zaległości- myślę. Tak pochłonięta wirtualnym światem, z telefonem w ręku, stałam w kolejce. Co jakiś czas trącana byłam w ramię aby się przesunąć do przodu. Nie miałam bladego pojęcia w jakim tempie skracał się „ogon”. Z niezwykle absorbującej czynności wydzierają mnie głośne rozmowy.
- Cholera!!! Dzwońcie żeby otworzyli drugą kasę, nie mam całego dnia żeby tu tkwić jak kołek!- krzyczy kobieta.
- Nie mamy personelu. Przepraszam- uspokaja ją kasjerka.
- Spokojnie, proszę robić co do Pani należy, wtrąca się mężczyzna stojący w kolejce.
- Tak, tak spokojnie… Spokojnie. A ja osiwieję czekając lata w tej cholernej kolejce!
-Nie zachowujmy się jak zwierzęta- powiedział mężczyzna.
Obserwowałam tych ludzi dość uważnie. Widziałam mimikę twarzy, gestykulację oraz jak wyglądają. Nie chcę się nikogo obmawiać czy się naśmiewać. Ale rozwścieczona kobieta była łudząco podobna do pewnego zwierzaka. Jej kruczoczarne włosy, z przedziałkiem na środku głowy z bardzo dużym siwym odrostem do złudzenia przypominały umaszczenie pewnego ssaka. Jak dla mnie wypisz wymaluj skunksa. Czarne futro, z białym pasem biegnącym przez samiuteńki środeczek.
W kobiecie zagotowało się: – bydło! Bydło i chamstwo! Ja robię tu zakupy, wydaję pieniądze, powinnam być należycie obsłużona. A taki palant, nie będzie mi ubliżał!!
- czego Pani smrodzi- powiedział mężczyzna
Nie wytrzymałam.Pan jakby czytał w moich myślach.
Tak.
Wybuchnęłam głośno śmiechem.
Nie dość, że umaszczenie się zgadza to i zapachy wydzielała odpowiednie.
I tak z nudnych zakupów, zrobiła się wyprawa do ZOO a i bliskie spotkanie z niezbyt przyjemnym osobnikiem miałam