Upał, skwar, żar z nieba się leje, w cieniu 36 st. C
Idę z torbą pełną zakupów.
Dzielnicowi strażnicy ławeczek witają się ze mną jak zazwyczaj: - dzień dobry! Ślicznie Pani wygląda.
- A , witam. Dziękuję- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jak ja bym miał taką kobietę, jak Pani to bym.., to bym…- szukał słów jeden z Panów.
- To bym ułożył sobie życie normalnie. – Rozbawił mnie, lecz zachowałam powagę.
- A ja, jak bym miał ze 30 lat mniej…, to normalnie bym za Panią zap…dalał – Wtórował pierwszemu drugi ławeczkowy.
Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Miłego dnia Panowie- wycedziłam przez zęby. I zanosząc się od śmiechu udałam się w stronę domu.
Ubrana byłam w małą, białą sukienkę. Nie sex’i, nie skąpą, nie obcisłą czy wydekoltowaną.
Zwykła, płócienna, biała, sukienka. Na nogach japonki, włosy związane w niestaranny kucyk, na oczach okulary.
Furrory to ja raczej nie robiłam. Przysłowiowego szału, nie było.
No nic… Ha, ha, ha. To chyba temperatura Panom zmysły zakłóciła i odbiór był raczej niewyraźny.
Mała biała kobietka, w małej białej sukience…. Hi hi hi.
A wy?
Jak sobie radzicie z wysokimi temperaturami?